Archiwum kwiecień 2004


kwi 25 2004 Kolory zycia
Komentarze: 26

Na biurku stoi wazon z dwoma tulipankami-czerwonym i pomaranczowym. Na niebie, w dali, pomaranczowa poswiata po ogladanym niedawno zachodzie slonca. W winampie Ania Dabrowska i Norah Jones. Migajace w prawym dolnym rogu komputera zolte sloneczko. Ciekawe opisy ludzi. Ciekawi ludzie. Popijam cieple kakao. Mysle. Mysle sobie, ze to wszystko jest takie kolorowe. Czasami ukryte pod koldra szarosci. Odkrywa sie. Zakwita. Tak jak moje tulipanki. Ukazuje usmiech i chce sie podzielic ta radoscia. To od nas zalezy czy ja przyjmiemy. Ja przyjmuje. Jestem szczesliwa i powtarzam to sobie w kolko. Trzeba sie cieszyc ze swojego szczescia, bo w kazdej chwili moze zniknac. Tak. Ciesze sie.

Mysle o ludziach. O ksiazkach. O filmach. Zwlaszcza o jednym - 'Nigdy w zyciu'. Znajac mniej wiecej tworczosc pani Grocholi podejrzewalam, ze film na podstawie jej ksiazki bedzie wspanialy. Nie pomylilam sie. Obejrzalam go dwa razy i obejrze jeszcze co najmniej dwa:) W tym filmie jest wszystko. Milosc. Przyjazn. Zdrada. Subtelnosc. Bezinteresownosc. Lzy. Szczescie. Sila. Odwaga. Motywacja. Wszystko to, co nas spotyka. Cos pieknego. Dla kazdego z nas. Przeciez kazdy z nas kocha i chce byc kochanym. Polecam..

Uciekam, aby lapac promyki szczescia:)

*delfi* : :
kwi 17 2004 Bez tytułu
Komentarze: 22

Tygodniowa przerwa w dostawie Internetu. To byl koszmar:) Przezylam tylko dzieki giegie, ktore na szczescia dzialalo. Mysli pisane jedna za druga, starajac sie jak najlepiej wyrazic wszystko slowami. Ostatnie dni byly dziwne dla mnie. Raz bylo lepiej, raz gorzej. Mysli wspomnieniowo-przyszlosciowo-wakacyjne nie dawaly mi spac. Potem przepiekne 'sny objawione' z wizja nieba, a dzisiaj z wizja morderstwa. Smierc. Dowiedzialam sie, ze zmarla jedna z pan z oddzialu szpitalnego. Zabolalo. Zaskoczylo. I chociaz widzialam ja tylko kilka godzin boje sie przed kolejna wizyta w szpitalu. Bez niej nie bedzie juz to samo. Moze teraz siedzi na puszystej chmurce otoczona bialymi konmi [to wlasnie jest wizja nieba z mojego snu]...

Razem z wiosna kwitnie coraz wiecej pomyslow, ktore chcialabym zrealizowac, ale przynajmniej jeden z nich nie zalezy ode mnie. Tak bardzo bym chciala...Teraz,juz...Jestem cierpliwa, ale tak trudno czeka sie na szczescie...Przyplywy radosci,ze to juz wkrotce...Fale smutku,ze jednak trzeba jeszcze czekac...Ze sie teskni...Ze potem znowu trzeba czekac...Tydzien temu Wroclaw...Kiedy nastepny raz? Czekanie...Czekanie na bliskosc, czulosc, usmiech, cieplo, radosc, blask oczu, dotyk, to niesamowite uczucie, ze .......

Za trzy tygodnie koncert Myslovitz. Cudownie.

Wsluchujac sie w "50 tysiecy 881" [Smolik feat. A.Rojek] zaglebiam sie w "Zycie Pi".

Poznaje siebie. Poznaje swiat. I nie rozumiem. Chaos w notce, w myslach.

Tesknota. Usmiech. Pragnienie.

Milosc.

*delfi* : :
kwi 06 2004 Bez tytułu
Komentarze: 28

Zyje. Co prawda ledwo, bo juz nie pamietam kiedy ostatnio bylam tak zmachana jak dzisiaj, ale juz od jutrzejszego popoludnia zaczne odpoczywac. Ahhh:] Sprawa z ksiedzem sie udala, odzyskalismy go!:] I tym oto sposobem wpadnie jutro kolejna juz bania z religii, bo nie napisalam wypracowania i dzisiaj nie mam zamiaru pisac. Coz, normalka:] Jesli idzie o sobotnia wycieczke rowerowa nad zalew w Ryczeniu, to...:]]]]]]]]]] Tak tak, bylo naprawde swietnie, w kazdym razie przekroczylo to moje oczekiwania:] Napisze to w skrocie, a jesli Was bardziej zaciekawi to zapraszam na blog Ja[h]rusia, ktory opisal wszystko baaaardzo szczegolowo:] Wszystko zaczelo sie od .. zlamanego klucza. Poszlam z Jarkiem do piwnicy, meczylismy sie jakies 10 minut z zabezpieczeniem od roweru, wlasciwie poczatkowo on sie meczyl, a ja stalam i sie smialam, myslac sobie "Wiadomo,chlop sobie nie umie poradzic", wiec wzielam kluczyk w swoje rece i.. zlamalam go. Wypadki sie zdarzaja tak?:] Po wyprowadzeniu roweru wyruszylismy w droge. Obylo sie na szczescie bez wypadkow, wywrotek itepe, itede, chociaz pewna czesc ciala jeszcze mnie troche boli od twardego siodelka. Chwile przed dotarciem na miejsce Jarek chcial mi wmowic, ze nie znam sie na przerzutkach, ale troche mu to nie wyszlo i w koncu bylismy nad zalewem:] Ajj, wialo straszliwie, a ja w samej bluzie, bez kurtki, wiec trzeba bylo pomyslec. Zakosilam wiec okrycie od pana J. i bylo mi cieplo,a  on marznal. Podpisalam sie na lawce i na jego piorniku, posmialam sie z jego niezadowolonej miny na widok pewnej grupy dzieciaczkow, ktory zaszczycila nas swoja obecnoscia,a potem takze na widok mojego brata, ktory zjawil sie niespodziewanie z kuzynem [przypominam, ze ma dopiero 11 lat, a juz jaki konfident z niego:>], pogralismy w statki, co mnie chwilowo wyprowadzilo z rownowagi, bo prowadzac na poczatku w rezultacie przegralam, posmialismy sie z jakiegos faceta z synem, ktory o malo co nie wjechal maluchem do wody, a potem stal niedaleko nas i lowil rybki [co znowu "wkurzylo" Jarka], a ja zajelam sie obrzucaniem jego samochodem zoledziami. I nagle, tak calkiem nagle zrobilam sie glodna, a tu nic, nawet guma do zucia juz mi sie zzula i wtedy Jarek zablysnal!:] Wyciagnal z plecaka paczke przepysznych wafelkowo-batonikowych [chociaz wedlug mnie powinny byc batonikowo-wafelkowe] Petitki. Ułaaaa,niebo w gebie:] Tylko potem mi wyszlo, ze w zasadzie nic nie spalilam... Ale bylo cool:] Najlepsze bylo to, ze kiedy tak sobie siedzielismy zauwazylam dwa koniki, zmierzajace w nasza strone. Okazalo sie, ze byl to nasz nauczyciel i Jarka kolezanka z klasy. Chyba ktos byl znowu niezadowolony z tego powodu:]] Szybko sie zmyli, my zrobilismy sobie przedwczesne smingus-dyngus i nadszedl czas powrotu:] Nie wspomne juz o pewnej wywrotce pewnego osobnika, spowodowany nieuwaga drugiego osobnika:]] Uhhh... Oby wiecej takich wypadow:]

Tydzien zaczal mi sie dosc pracowicie. Wczoraj, po 5 lekcjach wrocilam do domu, szybko zrobilam lekcje, chwilka na komputer i siup do szpitala. W ramach wolontariatu, do ktorego od niedawna naleze odwiedzilam utworzony niedawno oddzial-pewnego rodzaju hospicjum, na ktorym obecnie lezy 6 starszych pan. Od jednej z nich uslyszalam historie Pilsudskiego, poznalam wiele innych ciekawostek historycznych i dowiedzialam sie, uwaga cytuje!, ze "faceci to skurwysyny" :] Bylo naprawde sympatycznie i dlatego jutro znowu sie tam wybieram i znowu bede miala pracowity dzien, bo wroce do domu dopiero po 17.. Ale wiem,ze sie oplaci. Nawet nie macie pojecia ile radosci sprawia tym babciom wizyta takich mlodych ludzi.. Jak sie ciesza ze swiatecznych stroikow, welnianych kurczaczkow i bazi.. Ehh.. I wreszcie robie to, co sprawia mi przyjemnosc:]

*delfi* : :
kwi 01 2004 Dobra sciema nie jest zla:]
Komentarze: 26

Mija powoli prima aprilis a mnie nikt nie zdolal w zasadzie nabrac:] Ha, jest gut:] W szkole kombinowalismy, kombinowalismy co by tu wymyslec za rozrywke dla nauczycieli i w koncu zamienilismy sie grupami na jezykach. Trafilam do nauczycielki znanej ze swojej surowosci, ale tak naprawde bardzo milej. Weszla do klasy z surowa mina, a wszyscy zaczeli sie smiac. Nagle slyszymy "To co,piszemy dzisiaj sprawdzianik?". Smialismy sie jeszcze bardziej, ale niektorzy wymiekli i wyszli z klasy, bo sprawdzian byl naprawde:] Pierwsze zadanko-napisz pocztowke z wakacji do kolezanki z Anglii, zadanko drugie-napisz recenzje filmu w ok. 200-250 slowach. Okej. Poradzilam sobie, ale niektorzy nie mieli zaciekawych min:] Cos tu jednak nie gralo. Jakies 10 minut przed koncem lekcji pani S. kazala nam przestac pisac i odpowiedziec na zadawane przez nia pytania. Jedno z nich brzmialo "Do you stir your tea with your right hand or left hand?". Czesc odpowiedziala, ze prawa, czesc ze lewa, a ona na to "Well, I stir my tea with a tea-spoon" i wszyscy zgon:] Kiedy zadzwonil dzwonek uslyszelismy "Dziekuje wam za lekcje, karteczki mozecie zachowac dla siebie" :] No tak,dobra sciema nie jest zla:]

Niestety pewna rzecz, ktora przytrafila sie naszej klasie nie jest zadna sciema, tylko brutalna prawda. Zmienili nam ksiedza[!] Niby zadna tragedia, bo wiekszosc nie przepadala za tym, ktory nas "uczyl", ale przynajmniej robilismy na lekcjach co chcielismy i kazdy mogl sie zajac swoja wiara w sposob indywidualny, a teraz? Dzisiaj mielismy pierwsza lekcje z nowym ksiedzem i co? "Ja wymagam. Ja robie sprawdziany. Ja pytam. Ja stawiam jedynki. Na polrocze postawilem w innej szkole 12 ocen ndst [narazie dobrze,starczy tyle,he?:PP]". Jutro podpisujemy petycje o przywrocenie nam poprzedniego ksiedza i idziemy z tym do dyrektorki:]

Zrobilo sie cieplo, wiec postanowilam pomyslec troche o sobie i o tym stroju kapielowym, ktory lezy w szafie i czeka na lato:] W sobote wybieram sie na wycieczke rowerowa, a w poniedzialek najprawdopodobniej na basen z 11-letnimi "bachorkami", m.in. z moim bratem:] Bedzie fajnie. Tylko sie troche boje tej soboty, bo jade z pewnym zboczencem:] Ahh, trzymajcie kciuki za mnie, jesli nie wroce tu do hmm wtorku, to mozecie sie zaczaz martwic:]

*delfi* : :