Archiwum czerwiec 2005


cze 29 2005 Bez tytułu
Komentarze: 17

prosta rzecz snic ten sen tak niewinnie jak marzyciel,
zycie jak mecz, ktory wazniejszy jest niz zycie

 spojrz na niebo poczuj siebie zanim zlapiesz oddech!
daj sie poniesc tym marzeniom ktore zyja w tobie!

chciec to moc przeciez wiesz nie ma lekko musisz biec
chwytaj w lot kazda z szans tu i teraz własnie trwa

stawiam marzen zielen ponad nieba błekit!

ten sen sie chyba dzieje teraz bo mam u stop caly swiat
wygrywam jeden do zera jeden do zera jeden do zera!

/prosta rzecz - a.rojek,k.grabowski,k.nosowska/

*delfi* : :
cze 22 2005 Bez tytułu
Komentarze: 21

Zaczynajac od rzeczy najmniej waznych, to... moze najpierw o rajdzie:] Wycieczka miala byc do Kruszynca, no powiedzmy, ze tam byloby 8km. Postanowilismy, ze skrocimy ja mniej wiecej o polowe - do Wlodkowa. Jeszcze przed samym wyjsciem zdazylam zostac poinformowana przez brata, ze owa droga spacerowal sobie z klasa poprzedniego dnia i zostal zaatakowany przez jakiegos wariata z reklamowa, ktory wrzeszczal do dzieciakow, ze zaraz ich zabije i wyciagnie z niej pistolet, wyzywajac ich przy tym od najgorszych. To bylo zachecajace, sprobujcie powiedziec, ze nie ;) W rezultacie nie dotarlismy nawet do tego Wlodkowa, zatrzymujac sie nad jakims stawkiem, po ktorym plywal labedz, ktory wbrew pozorom jest waznym punktem tej notki jako jeden z najbardziej interesujacych momentow rajdu [a ze rajd do najciekawszych nie nalezal, to sie mozna domyslic:) chociaz bylo fajnie...] i jako punkt zaczepienia w wymyslaniu scenki na jutrzejsze prezentacje klas. Ze byl oswojony dowiedzielismy sie dopiero, jak juz zbieralismy sie w droge powrotna,gdy nadjechal jakis chlopak i zaczal go glaskac:] Ale nie, nie zblizalismy sie do niego, bo przeciez pani P. podniosla alarm, ze labedz jest nastroszony, wiec lepiej sie nie zblizac;] Do domu wrocilam wczesniej niz sie spodziewalam, zakupilam farbe do wlosow i w ten oto sposob mam na glowie piaskowy odcien blondu. Bylam niemal pewna, ze zostane ruda, kiedy tylko nalozylam farbe, ale na szczescie zostalo mi to oszczedzone. No ale wybiegam do przodu - to bylo dzisiaj. Wczoraj po poludniu relaksowalam sie na balkonie, siedzac na krzesle z nogami do gory - na barierkach i w tej boskiej pozycji, z tymi nogami w gorze, ... zasnelam. Spalam jakies 15 minut, czulam, ze sie zsuwam powoli z tego krzesla i w ostatniej chwili sie przebudzilam. Tylko z chodzeniem mialam przez kilka minut problemy. Jak juz doszlam do siebie, to i tak ledwo doszlam na Wazne przez duze "W" spotkanie, bo slabo mi bylo i nogi mi sie trzesly. Aaaa nie bede tu przytaczac, co i jak, chociaz to jest najwazniejsze, co sie wydarzylo w ciagu ostatnich dni, ale jedno wyjasnienie - juz jest dobrze. Niech tak zostanie, niech tak zostanie, bo ja lubie fale, ale nie sztormy!

Dyskusja z angola wbrew pesymistycznym nastawieniom calej grupy, a wlasciwie 7 obecnych osob, wypadla super, zwlaszcza ze zaangazowalismy takze gosci i od razu rozmowa sie rozkrecila :] Nawet lepiej, ze majac do wyboru francuski i angielski wybralam ten drugi, bo z tego co widzialam, po pokazie z franc. z klasy wylewaly sie tlumy;D Potem gralismy w gre poznana na kursie dla wych. kolonii [nie tylko dzieci to bawi], ogladalismy pokaz pierwszej pomocy udzielanej przez strazakow, wcinajac w miedzyczasie 3 paczki cipsow i niemal bijac sie o paprykowe albo cebulowe, bo za bekonowymi raczej nie przepadamy. Po pokazie jakis mecz w siate, po meczu "zakupy" - ze szkolnych pieniedzy dostalam "az" 20zl, za ktore moglam sobie kupic nagrode za czerwony pasek. Wybralam bransoletke na noge. Z motylkami :]

Uhmmm...A popoludnie bylo bardzo mile. Ale zostawie to dla siebie :]

/Prosiaczek&Kroliczek are ql;]/

*delfi* : :
cze 20 2005 Bez tytułu
Komentarze: 19

Doszukujmy sie we wszystkim  pozytywow. Optymizm wrocil, nie wiem na jak dlugo, ale z zaswiadczeniem ukonczenia kursu na wychowawcow i kierownikow kolonii jakos mi weselej na duszy. Przesiedzenie 4h na dzisiejszych zajeciach  ruchowo-zabawowych obudzilo we mnie dziecko. To nic, ze nie moglam zgadnac kto jest dyrygentem i stalam jak debil na srodku czerwona ze smiechu i goraca;D W szkole zaczal sie ostatni tydzien, tydzien swira:] Zaczely sie jakies lekcje pokazowe, ktore sa kompletnym nieporozumieniem. No bo tak: 1.biologia - wszyscy czytaja swoje prezentacje z kartek, ani to interesujace, nie oszukujmy sie, ani nic. Jedna kolezanka zemdlala, to dziesiec osob polecialo ja ratowac. 2. w-f dziewczyn - nie wiem,co te cwiczenia mialy na celu, ale nie dziwie sie, ze wiekszosc obecnych to byli chlopacy, skoro niektore z tych cwiczen przypominaly raczej pozycje z kamasutry [nie zebym byla w nia bardziej wglebiona]. Na jednej z kolejnych lekcji byly prezentacje ustne z polskiego. Mialo byc ich ok. 6, a po dwoch pierwszych konczyl sie czas obowiazkowego siedzenia w szkole. I co? Przynajmniej 3/4 osob wyszlo. Ja tez:] Pozostaje zajecia pokazowe odbeda sie w srode, ale podejrzewam, ze i tak ponad polowy osob nie bedzie, a nie wiem jak w gronie 5 osob mozna przeprowadzac dyskuje na angielskim. Jedynym ciekawym punktem dzisiejszego dnia bylo malowanie dloni  i odbijanie na plakacie, ktory bedziemy w czwartek prezentowac. Szczegol, ze przez nastepna godzine smierdzialam proszkiem, bo niczym innym nie moglam zmyc farby. Jutro mamy rajd pieszy. Co to jest przejsc 8km w ponad dwudziestostopniowym upale, przez las pelen komarow. A w piatek odreagujemy, nie wiem jeszcze gdzie, ale szykuje sie kolejne spotkanko klasowe. Po rozdaniu swiadectw, po wreczeniu nagrod, po ostatnich wyklepanych jak co roku slowach, ze we wrzesniu wrocimy cali i zdrowi.

"Juz za pare dni, za dni pareeeee...."

*delfi* : :
cze 18 2005 Bez tytułu
Komentarze: 23

Wcale nie jest lepiej. Ale nie rozczulajmy sie. Jezeli cokolwiek poszlo w odpowiednim kierunku, to moje nastawienie. Dobrze mi z mysla, ktora wierci mi sie w glowie i nie zmienia sie, niezaleznie od pory dnia. Nie ma,ze wieczorem 'rozum spi,a uczucia dochodza do glosu'. Pewnego rodzaju protokooperacja. Taki luzny zwiazek, w ktorym i serce,  i rozum odnosza korzysci, ale tez potrafia sie bez siebie obejsc.

*delfi* : :
cze 13 2005 Bez tytułu
Komentarze: 21

Tak,dni Gory w tym roku byly rzeczywiscie maxem, zwlaszcza ze prawie mnie na nich nie bylo. W piatek zawedrowalam z Aska i jej malym kuzynem pod wieze glogowska, zeby obejrzec pokaz walk rycerskich. Po 15 minutach czekania walki rozpoczely sie,zeby juz po 5 minutach mozna bylo sie rozejsc. Poszlysmy wiec na stadion, ale tam ludzi bylo malo, wiadomo, wszystko sie dopiero zaczynalo. Wrocilam spokojnie do domu, obejrzalam Opole. Dobrze, ze chociaz pierwsze dwa miejsca byly wg moich typow. Spalam jak zabita, sobota minela mi nawet nie wiem kiedy. Po poludniu wizyta w ogrodku, pierwszy groszek, wieczorem wyjscie na stadion z Charukielkiem. Wlasciwie to bylo fajnie. No moze poza tym, ze spotkalam osoby, ktore byly ostatnimi, ktore spotkac chcialam. Potem wpadlysmy na laski z naszej klasy, po winku [one,nie my], z reszta w plecaku. Aaaaa, zapraszaly nas, zapraszaly, ale nie nie,my dzisiaj abstynentki. To byla sluszna decyzja, zwlaszcza, jesli wezmie sie pod uwage moj stan w niedziele. Godzina czwarta nad ranem, snily mi sie jakies kielbaski, tak chamsko ociekajace tluszczem, nie wiem czemu,bo nie jadlam, moze przez ten smrod, jak sie smazyly na stadionie. Po przebudzeniu myslalam, ze umre. Glowa bolala, slabo mi bylo, wstac nie moglam, ledwo zdazylam tam, gdzie powinnam. I tak do wieczora. Lewitowalam jakos dzieki tabletkom przeciwbolowym i litrach herbaty mietowej. Tata sto razy zdazyl sie spytac, czy cos pilam. Nie,nic nie pilam. Nie jadlam nic innego, niz wy. Przez glowe przelatywaly mi mysli, ze jak tak wyglada smierc, to albo niech mam to juz za soba albo niech bede niesmiertelna [autentycznie]. Wieczorem zebralam w sobie na tyle sil, zeby przejsc do pokoju obok, obejrzec Myslovitz i ich wykonanie "Bialej flagi" i "Scenariusza...". A jak bosko wygladali w tych bialych koszulach z krawatami...! Potem sen. Gleboki sen. A rano? Rano bylam juz niemal zdrowa. Moj stan fizyczny jest fantastyczny, za to psychiczny bardzo kiepski. I takie jedno pytanie:

/dlaczego nie mozna inaczej
patrzec gdzies w dal by dorosnac
jak zwierze w szumiacym lesie
nie było chyba takich potrzeb
przedtem/

przedtem tyle rzeczy wygladalo inaczej. bylo inaczej.

*delfi* : :