Archiwum lipiec 2004


lip 27 2004 Blanes wita!:)
Komentarze: 18

Tak,to juz dzisiaj w nocy!:) Mniej wiecej po 1 wyruszam z rodzicami do Opola,skad ok.4.30 wyjezdzam do Hiszpanii :) 30 godzin jazdy autokarem..Damy rade!:D W czwartek bede na miejscu i znowu bedzie 'Arena', i znowu bedzie szumiace morze,cudowna plaza oraz wschody i zachody slonca... No i oczywiscie Tomek:D Przede mna wspaniale 8 dni w Blanes,a potem powrot do szarej rzeczywistosci,ale trzeba sie cieszyc tym,co jest, a wlasciwie tym,co bedzie!:) Wracam 7 sierpnia. Na campingu jest kafejka,wiec byc moze tutaj zajrze,a jak nie,to do zobaczenia za 11-12 dni! :DDD Ałiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii ;D

*delfi* : :
lip 17 2004 tak przyjemnie leniwie...
Komentarze: 27

 Mija dzien za dniem, bez zadnych obowiazkow, bez zadnych nakazow i jest przyjemnie leniwie. Obudzona po 4 rano smsem od Tomka, cudownym zreszta:), takim romantyczno-excytujacym:), wiedzialam juz, ze ten dzien bedzie piekny. Niby nic szczegolnego sie nie wydarzylo, ale pierwszy raz od kilku dni zza chmur wyszlo sloneczko,a ja cudownie szczesliwa otworzylam swoje oczka, usmiechnelam sie, przeciagnelam,zamruczalam [to moj rytual rano;)] i w tym blogim stanie pozostalam do teraz. Kazdy dzien podobny jest do tych minionych-czytam ksiazki [obecnie czeka przy lozku 'Bezpowrotnie utracona leworecznosc' J.Pilcha] i nawet kartka za kartka wertuje moje opasle tomisko Biologii Villeego jak przystalo na, mam nadzieje, przyszla pania doktor:), relaksuje sie na kurniku.pl grajac w makao i kalambury, leze na ukochanym lozeczku wpatrujac sie w sufit i myslac o niebieskich migdalach [i o pewnych piwnych oczach:)], skaczac z kanalu na kanal najczesciej pozostaje przy MTV i Vivie, bo nie ma to jak muzyka i durnowate programy typu 'Penetratorzy' :). Dzisiaj do tego wszystkiego doszly male zakupy - co jak co, ale nigdy nie jestem tak szczesliwa jak po kupnie stroju kapielowego:) I tutaj wnosze protest, dlaczego w wiekszosci sklepow sa tylko najmniejsze rozmiary przy gornej czesci stroju?!:) To jest zawsze najwiekszy problem,ale dzisiaj sie udalo. Tak jest. I jestem niezmiernie zadowolona:) Ten morski stroj bedzie sie doskonale komponowal z odcieniami Morza Srodziemnego:)

 Czasami zastanawiam sie za co ja mam takie szczescie w zyciu. Mam wszystko,co mi do zycia potrzebne. Kochana rodzine. Wspanialego chlopaka. Najlepszego przyjaciela pod sloncem i wszystkimi gwiazdami. Dobra pamiec, ktora mi ulatwia wszystko inne. Moje loczki, ktore sie tak rzucaja w oczy;-)) No i ten optymizm... Tak przyjemnie leniwie... Odplywam, na fali marzen.. :) A bientot moi drodzy:)

*delfi* : :
lip 11 2004 Bo wiecie coooo...BoSzKoWo :D
Komentarze: 26

 Ojjj mijaja te wakacje niesamowicie szybko. Moze dlatego,ze nie mialam kiedy sie nudzic:) Bo wiecie coooooo....:D Pobyt w Boszkowie byl zajebisty!!!:D Moglabym tu pisac i pisac bez konca... Pierwszy tydzien nad jeziorem, spedzony z wiekszoscia klasy obfitowal w duzo smiechu, alkoholu, zabawy i .. strachu:) Tak,tak. Poniewaz duza czesc z nas chciala obejrzec mecze EURO 2004 musielismy wieczorami spacerowac pol godziny w jedna strone w poszukiwaniu telewizora. Wszystko pieknie, ladnie, zwlaszcza ze w tym pamietnym dniu, w ktorym rozgrywany byl mecz Portugalia-Holandia [zakonczowy wynikiem 2:1 przyp. autorka] musielismy wracac do naszego domku przez straszny, ciemny las:) Teraz na wspomnienie tego wieczoru chce mi sie smiac, ale wtedy, przyznaje, cholernie sie balam:) Wracalismy grupka 6 czy 7-osobowa, w tym 3 chlopakow, a ja juz powoli zaczelam widziec zjawy:) Byl z nami m.in. Sebo, ktory na szczescie powstrzymal sie przed opowiedzeniem nam co widzial kiedys na tej drodze i dopiero w domku mowil o wisielcach na drzewach, cmentarzu i dziwnej mgle przy drodze brrr:) Najgorsze jak sie okazalo bylo dopiero przed nami [przede mna? bo chyba ja najwiecej wrzeszczalam;]]. Moj kolega-Hebelek schowal sie w krzakach, bo szedl nieco z przodu i kiedy sie zblizylismy wyskoczyl i zaczal krzyczec. My razem z nim z tym ze zupelnie innym krzykiem - strachu:) Okazalo sie,ze chcial sie na mnie rzucic, bo wiedzial, ze sie najwiecej balam,ale dobrze, dobrze dla niego,ze tego nie zrobil:D

 Codzienne zabawy wieczorami, nieudane proby tanca na stole w moim wykonaniu, bo mnie z niego sciagali tlumaczac ze sie chwieje, a to nie ja sie chwialam,tylko stol;D,noce na pomoscie, lezenie na trawie i gapienie sie w gwiazdy, plywanie lodzia,mlody ratownik,ktory co chwile podplywal motorowka pytajac 'Gdzie kapoki?Gdzie kapoki?!',wspaniale sasiadki-babcie, ktore twierdzily,ze za cicho[!] sie bawimy i ktore zrobily nam pierogi z jagodami,wspaniali sasiedzi-dziadkowie, ktorzy po pierwszej nocy kiedy zwrocili nam uwage na zbyt duzy halas juz na nastepny dzien pieknie sie do nas usmiechali:D,smigus-dyngus w srodku dnia, znoszenie mnie z gorki przez 3 chlopakow w celu wrzucenia do jeziora i moje stanie na glowie w powietrzu [sama nie wiedzialam,ze potrafie sie tak wygiac;D], uzyskanie przeze mnie nowych przezwisk-osiolka i mop-woman:D...Taaak, to wlasnie nasze Boszkowo:D Chyba kazdy bedzie pamietal zwlaszcza tego osiolka:D Wszystko wzielo sie od mojego dziwnego, ale jakze wspanialego smiechu po wypiciu kilku kieliszkow szampana, po ktorym bylam rozpoznawalna nawet w najwiekszych ciemnosciach:D Mop-woman wziela sie z nocy, w czasie ktorej ok. godziny 2 probowalam mopem zmyc z podlogi rozlane piwo i rzekomo owego mopa polamalam,ale moge sie klocic do dzisiaj,ze mi wcisneli zepsutego i wszystko zwalili na mnie:D Musze stwierdzic, ze poczatek wakacji byl wspanialy i po rozmawach z innymi mysle, ze im tez sie podobalo,bardzo podobalo:)) Jedyna niedogodnoscia byl brak prysznicow, baa, brak cieplej wody, ale na szczescie pogoda nie byla taka zla i jakos sobie radzilismy. Za rok kolejny wypad? Zobaczymy,ale baaardzo bym chciala:D Po pierwszym tygodniu w Boszkowie moja klasa wyjechala, przyjechala natomiast do domku obok moja rodzina. Ja, zmeczona nocami:D, bo trzeba wspomniec, ze w 4-osobowym domku spalo 9 osob wiec jak tu sie wyspac, wrocilam na weekend do domku, wzielam porzadny prysznic, wyspalam sie, odpoczelam i we wtorek wrocilam nad jeziorko.Te kilka dni do piatku zlecialy jeszcze szybciej niz poprzedni tydzien i trzeba bylo wracac do Gory. [Tutaj wspomne, ze zrobilam sobie kolczyka w nosie :)] Szkoda,ojjj szkoda,ze te 2 tygodnie juz minely, ale wspomnienia zostana na pewno:) Musze tylko wypstrykac kilka ostatnich zdjec i lece je wywolac. Jest super:) I oby tak zostalo, zwlaszcza ze najlepsze jeszcze ciagle przede mna,a Hiszpania juz 28 lipca...:D

*delfi* : :