Archiwum sierpień 2005


sie 30 2005 porozmawiajmy o .... love:)
Komentarze: 18

to niesamowite uczucie, kiedy dzwoni kilka razy dziennie, przysyla 20 smsow, kiedy slyszysz, ze smieje sie z ciebie, kiedy wiesz, ze on.. a ty glupia myslalas, ze ... ze glupio podejrzewalas... glupia jestem:) i uwielbiam go za to, ze mnie tak zaskakuje, chociaz o malo co nie spowodowal zawalu serca.. i uwielbiam go z kazdym dniem coraz bardziej.. a dzisiaj mija 10 miesiecy od tego cudownego dnia.. i prawie 3 lata, kiedy jest obok... tak, jestem szczesliwa i czuje sie, jakbym zakochala sie w nim na nowo:)

*delfi* : :
sie 25 2005 z rozmyslan przed obiadem
Komentarze: 23

Zaczelam pisac notke, rozpoczynajac od zdania "Dokladnie za miesiac moja impreza 18-stkowa przejdzie do historii", po czym moja wena wyczerpala sie - widocznie cala przelalam na zaprojektowanie mojego zaproszenia, ktore umieszcze tu, kiedy kazdy dostanie, zeby nie zdradzac surprise'a. Surprisem natomiast moze byc =>to<=  i  =>to<=, czyli, tak, delfiak w prostych wlosach [i w rozowym sweterku jakby ktos nie poznal] podczas boszkowskiego wypadu:] Co prawda zdjecia mi sie nie podobaja, w albumie mam lepsze, ale z powodu nieposiadania skanera musicie sie tym zadowolic [albo i nie]. Po raz drugi zabralam sie za owa notke po kilku minutach rozmowy z niejakim miskiem,znanym rowniez jako calm - nasz wieszcz mlodziezowy :], ktory meczy mnie w zwiazku z zeszytem z moimi wierszami, ktore przestalam pisac jakies 2 lata temu, a robi to wciaz i wciaz, mimo, ze obiecalam, ze w najblizszym czasie trafi do niego. 
Do historii, niestety juz za tydzien, przejda rowniez wakacje '05, co mnie nie do konca smuci, bo w koncu to ostatni rok i nastepne wakacje beda o miesiac dluzsze, ale nie powiem tez, zeby byl to powod do radosci. Specjalnych planow to ja na te 7 ostatnich dni nie mam, ale zawsze cos sie znajdzie do roboty. Wczoraj o malo co nie zostalam "wyrzucona" z domu przez mojego tate, ktory uwaza, ze za duzo czasu spedzam w 4 scianach,ale co ja poradze,ze mnie pan Wharton tak wciagnal. Zreszta nieprawda, bo bylam wczoraj poza domem - odprowadzic na pks Jarka, ktory mnie zostawil na tydzien;] Poza tym, piszac ta notke, zauwazylam, ze nie pamietam kiedy ostatnio umiescilam miedzy wierszami jakies powazniejsze refleksje. A to jest, wbrew pozorom, kwestia bardzo wazna, bo duzo czasu poswiecam na nie [dobra,juz mozecie sie smiac]. Przykladem jest chociazby sen, ktory mialam po rozmyslaniach nad "Mistrzem i Malgorzata" - mieszkalam z Pilatem i bylam mistrzynia czarnej magii, mialam nawet kota - Behemota, ale ten kot niestety byl drapiezny i malo brakowalo, a sen skonczylby sie dla mnie tragicznie. Bredze, nie? Dlatego koncze, czas juz, czas! Nigdy,nigdy mnie nie zlapiecie!

*delfi* : :
sie 22 2005 Bez tytułu
Komentarze: 21

Moglabym pisac o smierdzacych stopach,jak to zreszta zdazyl juz uczynic w napisanej przed kilkudziesiecioma minutami notce Jarek, ale to by sie nie trzymalo kupy [moze byc, ze smierdzacej],bo mimo zmeczenia zdazylam sie umyc mandarynkowym zelem pod prysznic Re-charge, nie smierdze wiec, a zadne cm'y i inne otumaniajace gry footballowe,ktore moga odciagac od naturalnej potrzeby bycia czystym i pachnacym, nie w glowie mi. A co mi w glowie piszczy? W glowie mi piszczy "Jez",ten Myslovitz oczywiscie. A poniewaz dzieki szarym komorkom, tylomozgowiu, srodmozgowiu, miedzymozgowiu, mozdzkowi,rdzeniu przedluzonemu i innym czesciom skladowym mojego rozbudowanego ukladu nerwowego czuje i odbieram roznego rodzaju bodzce z otoczenia [chocby te smierdzace stopy Jarka - pamietaj,zeby je umyc do jutra]. Tak wiec wiecie juz, czego slucham, a nie wiecie, co widze, chociaz widok takich dwoch nieprzyzwoicie nieprzecietnie pieknych burakow na zdjeciu ze studniowki '05 nie dla kazdego moze wydac sie interesujacy. Nie widze potrzeby pisania o dotyku, ktory najlepiej funkcjonuje w towarzystwie wspomnianego juz dwukrotnie w tej notce osobnika, ale chetnie znalazlabym sie teraz w autobusie na trasie Gora-Wroclaw albo Wroclaw-Gora,ktorym to dzisiaj jechalismy, mimo ze bylo nieco ciasno i twardo,ale przeciez milo, bo mozna sie bylo przytulic do klaty siedzacego obok mezczyzny albo poczuc ocean potu na swoim brzuchu lejacy sie z ciala owego mezczyzny. To nie bylabym ja, gdybym nie zaszla do jakiegokolwiek sklepu we Wrocku. O dziwo, moj przyszly student nie narzekal, ale musial to odreagowac saczac zimnego browca, ktorego potem musialam czuc, bo jak przystalo na, jeszcze, niepelnoletnia maturzystke, zadowolilam sie Cola. Gdyby ktos mial ochote zabawic sie w przedwczesnego Mikolaja, to ja poprosze wszystkie ksiazki Chmielewskiej i Grocholi, nowosci ksiazkowe bardziej i mniej ambitne,bo czasami odmozdzenie tez jest potrzebne, pol Trolla i Cropp Town. Jednak smierdzaca, bo jadlam moja ulubiona salatke szczypiorkowo-rzodkiewkowa koncze ta notke, ale zapewne nie ide jeszcze spac, przyzwyczajam sie do nocnego trybu zycia, pijac,a jakze, ciepla herbatke obowiazkowo z cytryna i wynajdujac roznego pokroju strony WuWuWu.

*delfi* : :
sie 18 2005 Bez tytułu
Komentarze: 27

O Boszkowie przez miniony tydzien zdazylam juz, wspominajac od czasu do czasu wazniejsze i wazne momenty,zapomniec. Nie bede sie tu wdawac w szczegoly, bo emocje po przyjezdzie juz dawno opadly i nawet nie chce mi sie wglebiac w zakamarki pamieci - wystarcza mi zdjecia :]  Bylo zimno, ale fajnie. Najlepsze byly pierwsze dwa wieczory, kiedy pogoda pozwolila jeszcze na 3-kilometrowy spacer na Pudelkowo, gdzie zycie doslownie tetnilo. Glownie u Dzidasa, gdzie poczatkowo razem z 7 innymi dziewczynami zajmowalam parkiet zanim inni ruszyli tylki do La bamby i innych hitow. Tak bylo w piatek i w sobote. To nic, ze puszczali codziennie ta sama plytke. Moj hiszpanski kaszkiecik oczarowal pewnego studenta logistyki, a przez moje zajebiscie dlugie do polowy plecow, gladkie i PROSTE wlosy, ktore mialam w sobote, dziewczyny nie chcialy mnie wziac na impreze - w sumie slusznie, bo kolega mnie musial ratowac od pewnego natreta,ale sa ludzie i ogry :] Picie tyskich o 3 w nocy nad jeziorem i "wychylylybymy" zimnego Smirnoffa, bo "No Delfi,z Prezesem nie wypijesz?" - tego sie nie zapomina. Znajomosc z sasiadami zza plotu, ktorzy zatruwali innych [czyt. mnie] kielbaskami z grilla [vodka to byl tylko zbedny dodatek:)], wzbogacenie mojego malutkiego doswiadczenia kulinarnego o jajka na chlebie czy tam chleb na jajku,ktory jedlismy codziennie na sniadanie i ktory to rowniez dzisiaj wszamalam z Jarkiem,przez co boli mnie brzuch. Nie zapomne Pani Lochy i rodziny Knurow, jak to nazwal ich Kroki, czyli naszych sasiadow, ktorzy czepiali sie o to,ze: 1. w wc jest balagan pozostawiony zreszta przez grupe,ktora byla przed nami 2. zupki wylewamy pod drzewka,a nie do wc - w zeszlym roku byc moze od tego trzeba bylo wymieniac muszle, bo sie zatkala:] 3.szczytem bylo wtracenie sie, ze kolezanka trzyma nogi na lawce i stwierdzenie "niektorych mamusia wychowala, a niektorych nie" - kto byl niewychowany okazalo sie jeszcze tego samego dnia,kiedy jej wnuki zaczely bekac, a my odwdzieczylismy sie wieczorem przepieknym koncertem, bekania oczywiscie. Byly tez insynuacje, ze niby zostawilismy mocz w gospodarczym [ktory okazal sie olejem], czepianie sie, ze myjemy sie za dlugo [!], stwierdzenie, ze jestem pyskata. Jak dalismy w piec, to byl spokoj:] Nie zapomne spania 11 osob w 4-osobowym domku, porannego wstawania i wykrzywiania twarzy po spojrzeniu w lusterko, inwazji ogromnych zukow, ktore lataly kolo domku i ktorymi chcieli mnie nastraszyc - jak dobrze, ze nie spalam i wszystko slyszalam. Nie zapomne malych kotkow, ktore krecily sie kolo domkow i widoku bawiacego sie z jednych z nim Hebla:], joggingu z Wiola w pierwszy dzien po 2 tyskich, ktore daly nam takiego powera, ze na trzezwo bym tyle nie przebiegla [a mam zwolnienie z w-fu;)], wieczoru, kiedy niemal wszyscy sie pospijali, a ja siedzialam zadowolona i trzezwa:],17-minutowej rozmowy z Jarkiem przez komorke, na kacu, no i przede wszystkim nie zapomne wspanialego uczucia, kiedy po powrocie zanurzylam sie w goracej wodzie :D Wrocilam do domu i odpoczywalam. Odpoczywam do teraz i jeszcze pewnie przez najblizsze dwa tygodnie. Jutro mialam jechac pierwszy raz w zyciu na wesele, ale przykre okolicznosci - smierc dziadka uniemozliwily ten wyjazd. Ten temat jednak ominiemy, bo takie nigdy do przyjemnych nie naleza.. Dzisiaj, 18 sierpnia, ktos obchodzi imieniny, ktos, kto nie przywiazuje do nich duzej wagi, ale milo, kiedy inni pamietaja :] Teraz juz w dosc dobrym humorze, do ktorego jeszcze bardziej przyczynily sie wczorajsze zakupy, z mezczyzna zreszta,ktory nawet duzo nie marudzil z tego powodu i wbrew moim obawom nie doprowadzil do zadnej konfuzyjnej sytuacji w sklepie,do czego jest zdolny:], koncze owa notke i zabieram sie za ciag dalszy naprawde wspanialej ksiazki "Mistrz i Malgorzata" :]

*delfi* : :
sie 04 2005 Bez tytułu
Komentarze: 32

Nie pisalam,bo nie bylo o czym,a jakas nerwica srodkowo-wakacyjna nie wydala mi sie interesujacym tematem. Brakowalo checi, bo czasu mialam az nadto. Wszystko denerwowalo, ale juz przeszlo.Troche czytalam, troche sie opalalam, a jutro jade znowu do tego nudnego Boszkowa. Szczerze to mi sie nie chce:] Perspektywa braku cieplej wody jest naprawde dobijajaca, nie mowie juz o tym,ze Jarek nie jedzie. I tak bedzie mijac dzien za dniem, wieczorne imprezy za wieczornymi imprezami, mieszkanie 17 osob w 3- i 4-osobowym domku. Mam tylko nadzieje, ze nie bedzie znowu jakichs akcji ze mna w roli glownej, ktore beda mi przypominac przez nastepny rok:] A ja bede tesknic, bo jak to ktos madry powiedzial "nie ma tego odczucia, ze zawsze mozna zalozyc buty,wyjsc i jest" :) Tak wiec do nastepnego piatku, bye!

*delfi* : :