Archiwum 08 września 2004


wrz 08 2004 comme ci, comme ca.
Komentarze: 17

Niby jest dobrze. W szkole jeszcze za bardzo nie mecza, chociaz powoli zaczyna sie nauka. Codziennie mam wystarczajaco duzo czasu dla siebie na zrobienie rzeczy, ktore sprawiaja mi przyjemnosc. W ciagu najblizszych weekendow zapowiada sie fajna zabawa, bo bede krecic film z kolezankami zwiazany z zabytkami dolnoslaskimi, w ktorym bedzie wystepowal m.in. Sherlock Holmes i kilka czarownic i nalezy zaznaczyc,ze akcja dzieje sie niemal w centrum miasta. Tylko moj humor odrobine wygasnal. Bo chce Go wreszcie zobaczyc. Bo chce Mu powiedziec,ze jest mi potrzebny. Bo chcialam sie z Nim spotkac jak najszybciej, a prawdopodobnie zobaczymy sie najwczesniej [!] w przyszla sobote. Ja to jakos znosze. Przeciez juz rok z tym zyje, ale czasami przychodza dni, kiedy naprawde mi jest ciezko. Kiedy widze te wszystkie usmiechniete pary, ktore moga sie widziec kiedy tylko zechca, naprawde im zazdroszcze. I nie moge wyjsc z Nim na piwko w kazdy weekend..I nie ma wspolnych imprez...Nie ma wspolnych znajomych...Trudno gdzies razem wyjechac, bo rodzice... Ale malo jest takich rzeczy, takich ludzi, ktorych sam widok sprawia, ze usmiecham sie najszerzej jak moge. Ze oczy blyszcza bardziej niz gwiazdy. Ze wszystkie spotkania przelatuja mi przed oczami jak film. Ze kazde wspomnienie zwiazane z jakas osoba nawet po dlugim czasie nie nudzi sie, wrecz przeciwnie, wydaje sie byc jeszcze piekniejszym.Ze czuje motylki...Nie ma co ukrywac, to wszystko wymaga cholernych wyrzeczen i cierpliwosci. A ja sie nie poddam, bo ... bo sa ludzie tego warci. A On jest i ja to wiem.

*delfi* : :