Archiwum 07 lutego 2005


lut 07 2005 18-tka Charukielka!:D
Komentarze: 25

Piatkowa impreze u Charukielka wpisuje na liste absolutnie wspanialych:)  W kilkuosobowym gronie, z osobami, ktore znam od kilkunastu lat badz od dwoch,ale sa to najlepsi ludzie w mojej klasie, zabawa musiala sie udac:) Spotkanie pod Kaprysem z pozostalymi, z szampanem w rece i idziemy do Madzi. Wpakowalismy sie banda osmioosobowa i spiewaamy 'Sto lat,sto lat!', Madzia rogaal, rozpakowuje prezenty, rogal jeszcze wiekszy;] Doszla Agata, towarzystwo sie skompletowalo,wiec? Pijeeemy;D Pierwszy toast, potem drugi i kolejne, ktorys tam wznosilam,ale nie pamietam dokladnie. I tu chcialam zaznaczyc,ze ja jednak wole drinki, a nie czysta:] No wesolo bylo,nie powiem ze nie;D Szczere rozmowy tez byly i potanczylismy,i powariowalismy.Zdjecia to wyszly takie,ze szkoda slow;D Nawet padla propozycja wyslania na strone 'Dzien po imprezie',ale nie nie;D A najlepsza byla scena z fajkami. Siedem dziewczyn w kuchni, spadl papieros 'Gaasic skarpetka!'. 'Aaaa! pobrudzilam, shit!', skarpetki czarne jakbym po weglu chodzila, a po 10 minutach 'Ooo! wyczyscily sie'. Nie,to nie byly moje. Pobrudzily sie Magdy, nogi mi sie pomylily:] No bo tak, to byly moje pierwsze i ostatnie fajki w zyciu. Nie ma, ze bylam pijana jak juz dawno nie bylam, teraz jestem trzezwa, wiem co mowie;D A umieralam po prostu ze smiechu,jak widzialam Aske siedzaca pod lodowka jak ostatni menel i tylko swidrujaca oczkami, gdzie ta fajka krazy w koleczku, hahaa ;D Bo tego sie zapomniec nie da;D Najgorsze bylo, jak obecni tam towarzysze zeszloroczonego wypadu do Boszkowa przypomnieli sobie Osiolka,ol shit. Tym osiolkiem oczywiscie ja jestem;] I mnie laskotali na podlodze, a ja nie moglam ze smiechu, a najgorsze, ze zapomnialam,jak sie tego osiolka robi : :D Iiihahaaiihahaa;D Raz mi chyba wyszedl, ale to byl przypadek;D W pewnym momencie bylo 'Ja chce spac! Dajcie mi spac!', ale nie pozwolili i dobrze, jakos sie rozbudzilam,a wtedy inni prawie spali;] Byly akcje jakos do 3-4? A potem czesc sie rozjechala i u Madzi zostalysmy we trzy i w tym momencie podziwialam solenizantke, ktora byla w stanie sprzatac jeszcze:] Pobudka ok.7, w zoladku mi sie kotlowalo, ze masakra, potem 2 gorace herbatki, 3h gadania i ... wizyta ksiedza, ktory na widok Agaty zrobil w tyl zwrot;D Hahahaa, to bylo najlepsze zakonczenie imprezy;D Powrot do domu o 10.20, pol godziny spania i taki kolowrotek w glowie, ze uuhuuuhuuuuu. A wiecie co jest najlepsze? Ze w piatek mam jeszcze jedna osiemnastke, a w niedziele kolejna;D I szczegol, ze na sama mysl 'alkohol' robi mi sie niedobrze. Za zdrowie solenizantek trzeba wypic!:D 

*delfi* : :