Archiwum 12 marca 2005


mar 12 2005 dżizyz, co to była za impreza;D
Komentarze: 22

TAKA impreza przeszla moje oczekiwania;) Umowiona z Madzia kolo wiezy, wyszlam w ten deszcz z parasolka, w kozaczkach, w ktorych nie wiem naprawde jak wrocilam do domu i o godzinie 19.05. zawitalysmy Pod Baszta. Wchodzimy, a tam stoliki zajete! A byla przeciez rezerwacja. Solenizantka juz siedziala, zajela jakis mniejszy stolik, a ja bulwers, no bo jak to tak przy takim malym. I co sie okazalo? Ze barman nie przekazal drugiemu informacji o rezerwacji, ale dalismy rade - jeden stolik sie zwolnil i od razu sie rozsiedlismy, a bylo nas kilkunastu. Nawet lawke trzeba bylo dostawiac. Rozkrecilo sie wlasciwie bardzo szybko. Ja do teraz nie wiem jakim cudem wytrzymalam tam do 1.30. jako jedna z trzech, bo reszta sie zebrala nieco wczesniej:) Jakos tak po jednym ktos rzucil pomysl zaspiewania 'Sto lat', bo najwyzsza pora byla, no to wstalismy, chrzaknelismy i zawylismy na cala Baszte;D Efekt byl taki, ze wszyscy sie smiali i nawet ktos tam krzyknal z innego stolika 'wszystkiego najlepszego!';D Zeby to tylko to bylo... ;D Na 'sto lat', ktore w rezultacie w ciagu tych kilku godzin spiewane bylo 3-4 razy, sie nie skonczylo, to byl dopiero poczatek. Specjalnie dla Karoliny-solenizantki puscili z plytki 'Hej sokoly!',potem 'Jestes szalona', no to trzeba bylo tez pospiewac;D Czulam sie jak pijaczka:] A to byla dopiero rozgrzewka;D Wylismy przeboje Myslovitz, bo jakze mogloby ich zabraknac;), 'A wszystko to' i inne, nawet nie pamietam, ale nie spodziewalam sie, ze znam te teksty;) Cala sala spiewa z nami w wydaniu barowym normalnie, bo inne stoliki tez sie dolaczaly do spiewania, wiec bylo wesolo,ojj wesolo;) Spiewalo sie 'Ona temu winna, pocalowac go powinna...' i byly przyjacielskie buziaki w policzki, nie tylko u przedstawicieli odmiennych plci;) Zawiazala sie nic porozumienia miedzy naszym stolikiem i drugim, naprzeciwko naszego i wtedy nadszedl czas na 'rozmowy spiewane' do melodii przypominajacej 'klantanamera';D I bardzo mily gest z ich strony [tam byli nie tylko faceci, dziewczyny rowniez:)] - postawili nam szampana!:D Spiewalismy sobie cos o hali - aha, ze mamy isc dzisiaj na ich mecz, o 20.30., co powtarzali kilka razy ;), potem oni, ze jestesmy najlepsze;D,a my skromnoscia nie grzeszylysmy i wcale nie zaprzeczalysmy, wrecz przeciwnie - powtorzylysmy to jeszcze glosniej;D Ojj nazdzieralo sie troche gardlo, ale zabawa pierwsza klasa, napraaawde. Kiedy zwolnilo sie u nas miejsce, bo ludzie zaczeli sie rozchodzic, przyszedl Facet z Idealnym Usmiechem i Odwrotnie Proporcjonalna Do Niego Inteligencja;D Byl z jakimis kolegami, to sie chlopaki dosiedli, pogadalismy, chociaz tych rozmow nawet niewarto przytaczac. Po pierwsze, dokladnie ich nie pamietam, po drugie - moze to dobrze, ze nie pamietam, bo na pewno nic przez to nie stracilam;) Przy nich sie na dluzszy moment nie zatrzymam, bo jak sobie poszli, bylo lepiej - przyszlo do nas rozspiewane towarzystwo ze stolika naprzeciw;D Przedstawili sie, no i wiadomo, co bylo jednym z glownych tematow rozmow, skoro wszyscy to pilkarze:] Powtorzyli po raz kolejny zaproszenie na Arkadie, dwoch sie przyznalo, ze sa zonaci i nawet sie chwalili obraczkami;) Jeden podobno od siedmiu lat - a na takich mlodych wygladali;) Byl tez Kudlaty, ktorego nazwaly tak zafascynowane nim Madzia i Czesia,bo tylko my zostalysmy na placu boju;) W kazdym razie ten wlasnie z obraczka przedstawial nam swoja hierarchie wartosci. Zbulwersowalam sie:] Ze swojej dloni zrobil drzewko i na najdluzszym palcu usadowil pilke nozna! Na moje pytanie 'A zona?' odpowiedzial 'Zona byla tam przez pierwszy rok malzenstwa'... Wniosek? Nie wychodzic za pilkarza? Kurczee, a Jarek tak uwielbia grac;D Z nimi sie bardzo fajnie rozmawialo i naiwni nie byli - nie dalo sie ich namowic na postawienie coli;) A byl jeszcze motyw tanca na stole:) Ale tym razem nie mojego, jak to bylo w Boszkowie;D Na ladzie tanczyl KTOS, do kogo plci nie bylismy do konca pewni. Problem rozwiazalo spotkanie w wc damskim;) Ja sie bawilam swietnie!:) I chociaz kilka osob zlapalo jakies dolki, ze zrozumialych i niezrozumialych dla mnie powodow, to impreze trzeba zaliczyc do udanych. Szkoda tylko, ze Jarek nie chcial wpasc, a zeby go wyciagnac, stalam na mrozie i namawialam go razem z Aska i Madzia, zeby przyszedl. To nic. Jest jeszcze dzisiaj i jutro, jest jeszcze tyyyle godzin na odpoczynek, ktorego tak mi brakuje. I na spotkanie z Nim. Tym razem bez nauki, bo ostatnio chemie powtarzalismy razem, chociaz myslalam, ze bedzie to niemozliwe;) W tym momencie jestem zmeczona jak jeszcze nigdy po imprezie. O, przepraszam - nie liczac 18-tki Charukielka;), dlatego ide odsypiac. Robie przerwe na imprezy. Do kwietnia. Potem znowu sie zacznie;D Ten rok jest niemozliwy. Szalony;D Bo kiedys trzeba sie wyszalec...

*delfi* : :