Komentarze: 23
Koncert,koncert i po koncercie...Bylo swietnie!!!=))) Bedac juz w Lubiniu,na leb na szyje pedzilam z Agata na wystep Raz Dwa Trzy,ktory gral jako pierwszy.Bylysmy juz spoznione,wiec droge,ktora normalnie przeszlybysmy w jakies pol godziny,przebieglysmy w 15 minut i elegancko stanelysmy sobie przy samej scenie=)) Co nas zdziwilo? Ze prawie wszyscy stali bez ruchu po prostu wsluchujac sie w spiewane utwory.No coz...Trzeba bylo rozkrecic towarzystwo=)) Aga dojrzala z drugiej strony sceny jakas grupke,wiec sie dolaczylysmy,no i zabawa sie zaczela=)) Taaak...Sympatyczni ludzie=)) Potanczyli,pobawili sie,potem krotka przerwa,jakis napoj w miedzyczasie i tak zlecial czas do 20.30=) Spotkalysmy znajomych z Gory i potem bylo coraz lepiej=)) Koncert Myslovitz planowany na 20.30 rozpoczal sie faktycznie 1,5h pozniej,bo chlopaki nie mogli dojechac,a potem wiadomo-instalacja sprzetu itp.,itd.,ale kiedy juz zaczeli grac...Te brzmienia,ten glos Artura..To wszystko bylo takie...Takie magiczne...W ich twarzach,w calym tym wystepie bylo widac ich pasje.Po prostu nie dalo sie nie zauwazyc,ze to, co robia,jest ich miloscia.Wszystko widzialam swietnie,bo razem z Asia i Dagmara stalysmy w pierwszym rzedzie,zaraz przy scenie=)) Uhhh...Jak mnie teraz nogi bola od skakania,ale jak zwykle-OPLACALO SIE!=)))) Po koncercie pobieglam z dziewczynami za scene,pogadalam z ochroniarzami,wszystkie fanki wolaly Artura,az wreszcie wyszedl=))) Zrobilam sobie z nim zdjecie,mam nawet autograf z dedykacja=)) Trzeba miec jakas pamiatke z koncertu;))) To byl z pewnoscia niezapomniany wieczor...Szkoda tylko,ze nie bylo tam pewnej osoby..Pod koniec dal sie wyczuc taki specyficzny klimat...Czerwone swiatla na scenie...Gwiazdy na niebie i najwazniejsze-"Chcialbym umrzec z milosci"...Chyba nie trzeba nic wiecej pisac...