Komentarze: 36
Przechodzac od ogolow do szczegolow,to na poczatku musze napisac,ze to byl najbardziej zakrecony sylwester w moim zyciu:D Po wyjsciu z domu juz przed godzina 15,bo trzeba bylo porozstawiac jakies ciasta,ryby i inne pierdoly-Jarek: 'Po co ci parasol? Przeciez nie pada'.Po 10 minutach: 'A jednak dobrze,ze go wzielas'. No,kobieta mysli:P Pierwsze lyki Bolsa mialy miejsce o godzinie 17? I pomyslec,ze zabawa miala sie zaczac dopiero o 20:] Jak konfidenci zabarykadowalismy sie w sali 208, wodki na stol i pijemy? Za co? A no za nas oczywiscie:D A potem byl jeszcze jeden i kolejne w miare uplywu czasu, rowniez z mama jednej z kolezanek,ktora kazala polewac;D Z rozstawieniem tego i owego w miare szybko sie uwinelismy, potem byl czas wolny dla nas,taki przerywnik,mozna bylo pozwiedzac nieznane dotad zakatki szkoly [:P] i tym podobne. Nadeszla godzina 20, ha! Goscie sie zaczeli schodzic, my ladnie ustawione przy drzwiach [bo chlopaki na dole - w szatni albo przy samym wejsciu do szkoly],dla lacha,bo wcale nie musialysmy i tak w kolko do kazdego 'dobry wieczor,dobry wieczor',az mi w gardle zaschlo i trzeba bylo znowu cos wypic:P W sumie to mi sie trafili fajni ludzie przy moich dwoch stolikach. Mlodzi, piekni i usmiechnieci,tak?:D No i przede wszystkim nie czepiali sie az tak bardzo,ze nie ma herbaty czy kawy, ktora chyba wszyscy sikali, bo co pol godziny chcieli wciaz nowa, a my nie czarodzieje,nie wyczarujemy, skoro gosci bylo ok.400,a czajnik..jeden:] I wkurzalo mnie, jak sie czepiali o byle co, bo flakow nie maja, a wszyscy dokola dostali, bo im sie barszcz skonczyl i chca nowy, a inni jeszcze wcale nie pili. Marudzili, wybrzydzali, a my jeszcze opieprz za to dostawalismy, gorzej niz z dziecmi,ale szczegoool:D Trzeba bylo w koncu odsapnac, to sobie potanczylam z Jarkiem i to tak tanczylam jakies lugi-bugi,ze skonczylo sie na.. peknietych spodniach Jarka:P Trzeba bylo isc przebrac, nie bylo wyjscia. Jakby tego bylo malo,to przed sama Jego klatka, odlamal mi sie obcas[!]...To juz byla masakra;D Myslalam,ze umre ze smiechu;D Ale co tam. Weszlismy na gore, ja poznalam swoich przyszlych tesciow:P i to bezstresowo,bo bylam po trzecim? czwartym? drinku [czystej nie pijam:P]. Nie wiem,nie liczylam:P W kazdym razie fajnie bylo:D I nawet mi tesciowa buty pozyczyla, bo juz nam sie nie chcialo leciec do mnie:D Zanim doszlismy z powrotem do szkoly,bylo cos kolo 22. I znowu trzeba bylo nosic jakies udka,jakies schabszczaki i inne takie, uciekajac w miedzyczasie do naszej malej 208, popijajac kolejne. Pijana to ja chyba bylam miedzy 23 a 1 w nocy;] Tak,wtedy najbardziej,ale pamietam wszystko:D I kaca tez dzisiaj nie bylo, bo zanim doczlapalam sie do domu, czulam tylko ogromne zmeczenie, a alkohol wyparowal,czego nie mozna bylo powiedziec o Jarku:P Ale fajnie,fajnie,rozmowy po pijaku sa najlepsze:D O 24.00,zamiast siedziec w sali i otwierajac szampana,latalismy jeszcze z tacami,bo sie gosciom herbatki zachcialo i w rezultacie zaczelismy nowy rok z nieco malym opoznieniem. Ale nie szkodzi. Szampan byl pyszny, zyczen jakich skladalam Jarkowi nawet dokladnie nie pamietam, ale tak,tak,wyjde za Ciebie:D I dzieci tez chce z Toba miec;D Fajerwerkow nie widzialam,tylko jakies takie nawet trudno to nazwac, chyba pierwszy raz w zyciu w sylwestra, bo przed szkola jakies badziewiaste byly,ale przeciez nie to jest najwazniejsze. W Nowy Rok weszlam z wielkim usmiechem, z pewnoscia, ze ta opcja na spedzenie sylwestra byla chyba najlepsza ze wszystkich,no i z Nim u boku i miejmy nadzieje,ze tak bedzie caly rok i dluzej,dluzej..:) Do godziny 4.30, kiedy niby zagrali ostatnia piosenke, a nie wiem czemu, po pol godzinie,jak juz polowa gosci wyszla,zaczeli grac znowu, nie wiem jak ten czas zlecial. No i nie mozna zapomniec o piosence specjalnie dla obslugi i o tym,jak Jarek wlecial ze mna na scene, wariat:P Wiem,ze wszyscy siedzielismy juz tak zmeczeni, jak nie pamietam kiedy ostatnio i marzylismy tylko o cieplym lozku. Ze szkoly wyszlam z Jarkiem bez problemu. Gorzej bylo pozniej,z dojsciem do mnie,bo nogi bolaly strasznie, pecherzy i babli jest na nich mnostwo i w rezultacie szlismy...40 minut, a normalnie droge ta,w spokojnym tempie, mozna przejsc w 15. Ale i tak nic mi nie zabierze tej cudownej nocy, tych wszystkich slow, ktore uslyszalam od Niego, tego ciepla, tego patrzenia sobie w oczy na srodku ulicy przy swietle lamp i tego cudownego ciepla,ktora mi sie rozlewalo wokol serca za kazdym razem, kiedy tylko pomyslalam sobie,jakie mam ogromne szczescie. To byla cudowna noc.Rzeczywiscie CzAdoWa:D A Wam wszystkim zycze,zeby ten rok byl choc w polowie tak wspanialy jak moj Sylwester:) Szczesliwego Nowego Roku!:D