Komentarze: 24
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
30 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 |
14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 |
21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
Wakacje spedzam aktywnie do tego stopnia,ze teraz ledwo siedze na krzeselku i pisze ta notka;P Wszystko przez wczorajsza wyprawe rowerowa z Agata i z Jarkiem,ale to pozostawmy na deser:)) Wolne dni jak to wolne dni-rodzice mnie wlasciwie rzadko widuja,bo wychodze rano z domu,wpadam do domku na chwile po poludniu i wracam cos kolo 22;))) Jedynie chyba w weekendzik widzieli mnie zza zamknietych drzwi,kiedy to w piatek z tymi samymi osobami,co powyzej;)) (i jeszcze z moim mlodszym o 6 lat bratem...) ogladalismy film "Kasia i Tomek",ktory byl naszym wybawieniem,bo w zasadzie planowalismy obejrzenie jakiegos horroru,ale z niewiadomych powodow nie bylo glosu...=)) Przynajmniej sobie powytykalismy,jacy to okropni sa ci mezczyzni i kobiety=)))) W sobote tez byl filmik..Tym razem "6 zmysl",ale po nim po raz drugi,moj wlasciwie juz 4,obejrzelismy sobie "Kasie i Tomka" =]] Szkoda tylko ze nie bylo z nami Pawla,bo pojechal sobie na 3 tygodnie...A kiedy wroci,to ja wyjade ehhh...Ale i tak nie damy mu spokoju;PP Co do innych moich planow wakacyjnych,to jak narazie nic nie wychodzi..Bylysmy z Agata w Osrodku Pomocy Spolecznej i okazalo sie,ze takimi "prawdziwymi" wolontariuszkami nie mozemy byc ze wzgledu na nieukonczone jeszcze 18 lat,ale pomagac mozemy jakiejs starszej pani,ktora wyrazila na to zgode. Wiecie- spacerki,zakupy,rozmowy itp...Wczoraj zglosilysmy sie po adres szanownej pani,ale nie otrzymalysmy go. A dlaczego? Bo kobiecina sie rozmyslila:)) W czwartek mamy sie zglosic ponownie....
To teraz nareszcie o tej wycieczce do Ryczenia=))Oglaszam wszem i wobec,zeby potem nie bylo,ze nie mam na to swiadkow,iz nigdy,powtarzam NIGDY(!), nie wybiore sie juz na zadna wycieczke,narazajaca mnie na bol 4 liter i nie tylko, z Agata i Jarkiem,jesli ona bedzie prowadzic!!! =] Owszem,moge sobie pojechac,ale po NORMALNYCH drogach,a nie takich,po jakich nas prowadzila i jezeli ja bede te drogi wybierac! Pomijam fakt,ze ostatnim razem siedzialam na rowerze ponad rok temu i do tego wczesna godzina poranna opozniala moj refleks,ale to bylo jednym wielkim przegieciem. Jechalismy sobie przez las,bo chlodno i bez ruchu innych,zbednych pojazdow. Potem zatrzymalismy sie przy takiej drewnianej budce, w ktorej oczywiscie Agata musiala sie podpisac i oczywiscie wtedy nadjechal mysliwy,ktory w dodatku zna jej rodzicow=)) Nie wspomne o tym,ze w zyciu zostalam tylko 2 razy,ale jednak,spisana przez policje i bylam wtedy wlasnie z Agata;PP Na szczescie tym razem schodzilam sobie grzecznie po drabince na ziemie;))) Bedac juz jakies 100m od tzw.zalewu w Ryczeniu,ja zadowolona,ze droga minela spokojnie,bez zadnych wyskokow moich przyjaciol, myslalam,ze dojedziemy sobie wreszcie na miejsce,odpoczniemy i wrocimy. To jednak bylo za trudne dla pewnych osob i musielismy najpierw prowadzic rowery pod gorke,pelna traw i korzeni,a potem przez pole zarosniete jakimis chaszczami,bo nawet jechac po tym sie nie dalo. Wszystko byloby dobrze,gdyby nie fakt,ze doszlismy nie na ta plaze,na ktora Agata chciala.Znajdowala sie ona coprawda tylko 60m na prawo,ale trzeba bylo tam dojechac,a zrobilismy to wlasnie przez te zarosla,ktore siegaly mi prawie do pasa. Dobrze,nie przewrocilismy sie,nie stracilismy rownowagi,ale w druga strone bylo o wiele gorzej=) Ja jechalam w srodeczku i w pewnym momencie,kiedy noga zachaczyla mi sie o te przeklete zielska,a jechalam na krawedzi pola i spadu do jeziora,rower skrecil mi w prawo,a ja upadlam w lewo na bok,ale wyladowalam wlasnie na 4 literach..:)) I oczywiscie wspomne tu o Jarku,bo cos malo o nim w tej notce (pochwale go,niech mu bedzie,bo uwaza ze jest dyskryminowamy;)),ktory uratowal mnie przed uderzeniem o swoja kierownice,bo jechal za mna i w ostatniej chwili zdazyl nia skrecic=PPP Pozniej bylo w miare spokojnie,chociaz czekala nas jeszcze okropna,kamienista droga=)) Kiedy sobie tak jechalismy,jakies dzieciaczki krzyczaly za mna "Kudlata" ,a potem tak samo nazwala mnie Jarka babcia, do ktorej to rowniez zajechalismy=) Na szczescie wracalismy NORMALNA,asfaltowa droga,dzieki czemu pewne czesci mojego ciala zostaly zaoszczedzone. Ja ide odpoczywac i Wam tez radze,bo moze sie zmeczyliscie czytaniem tej notki,bo jakas dlugawa troche sie wydaje...=) Pozdrawiam Was serdecznie=))
Zaczelo sie jak w "Blair Witch Project"...Ciemny las,srodek nocy,chcialoby sie powiedziec "gluchej" nocy... Ale nie...Drzewa odbijaly echa dochodzacych z glebi piskow,przypominajacych zazynane zwierzeta...Po drodze uslyszalam jeszcze wycie psow i cos,co przypominalo mi maszyny w rzezni...Tak sie rozpoczal moj tygodniowy pobyt w Boszkowie,ktore zakonczyl sie dzisiaj o godzinie 10.32 :] Wczoraj mialam juz dosyc i chcialam wracac:)) Nie chodzilo wcale o to,ze w domku nie mialam wody,tylko obok(pomijam fakt,ze byla tylko zimna:)),nie chodzilo o to,ze domek byl na gorce a toaleta na samym jej dole:)) Po prostu tesknilam=) Czy mi sie podobalo? Hmm...Nie bylo zle,nawet do tych warunkow od razu sie przyzwyczailam,ale malo sloneczka bylo. Opalilam sie troche,zwlaszcza jak sobie lodzia po jeziorku plywalam,ale w sumie sloneczko swiecilo tylko 3 dni,a pozostale 3 bylo zimno.Wtedy bralam do reki "Upiorna dlon" Jonathana Carrolla,bo wiedzialam,ze jego ksiazka na pewno bedzie swietna i sie nie pomylilam=)) Wieczorami bylam zmuszona do sluchania Ich Troje i nawet sie oplacilo,bo dwie piosenki mi sie spodobaly=)))))-"Za caly babski swiat" i "Kochac kobiety" z melodia piosenki "Facet to swinia"=)))))) Byly oczywiscie spacerki,grille,kapiele w jeziorku,karmienie kaczuszek i dziabagow(czyli labedzi dla niezorientowanych;)). Jeden dziabag tak pogonil z wody mojego brata,ze kiedy biegl do domu pod gorke rozwalil sobie bidula oba kolanka,a potem przez dwa dni nie wchodzil do wody pod pretekstem bolu w tychze miejscach=) Kazdy wiedzial,ze boi sie labedzi,ale wiecie jak to jest z facetami-macho-pikacho=))))))) Oprocz wodnych stworzonek byla tez wiewiorka,codziennie przebiegajaca kolo naszego domku i kotek Macius,ktory odwiedzal nas codziennie w porach obiadowych i kolacyjnych;))) Slodziutki byl:)))) Prawie tak samo slodki jak 3 sowy,ktore mieszkaly sobie w lasku obok=) Jak sie okazalo,to wlasnie one wydawaly dzwieki,przypominajace mi zazynane zwierzeta;))))) Przez pierwsze dwa dni nie ruszaly sie z miejsca,dzieciaki draznily je jakimis patykami,pies w kazdej chwili mogl je zjesc,to ja zaraz za telefon i wysylam esa do mojego profesora od biologii z zapytaniem,co mam robic=)) Wyobrazcie sobie,ze odpisal=))) Na szczescie sowom nic sie nie stalo i wkrotce zaczely sobie wedrowac od drzewka do drzewka, polujac na myszy i inne kreaturki=)) W jeziorze woda byla troche zimna,ale z przyzwyczajeniem sie nie mialam problemu=) W koncu delfinka jestem, nie?;))) Zauwazylam jednak,ze ten dzieciecy zapal do siedzenia w wodzie po kilka godzin dziennie przeszedl mi i wystarczalo tylko kilkuminutowe ochloniecie=)) Zalujcie,ze nie widzieliscie mnie,jak wyplynelam lodzia na srodek jeziora i sprobowalam swoich sil w wioslowaniu=)))))) Na poczatku w ogole nie moglam zlapac rytmu,ale potem jak mi dobrze szlo=)) Hohoho,niejedna osoba chcialaby ze mna poplynac;))) Gorzej bylo z moja mama i bratem,ktorzy wioslowali na zmiane i gdy zaczeli wioslowac przy samych trzcinach,ruchami okreznymi lodzi wyplyneli na srodek jeziora=)))))) Dzisiaj wywolalam zdjecia,ukazujace m.in. ich zmagania;))))Fajne miny mieli;))))) O Boszkowie chyba bedzie na tyle:))) Kiedy wrocilam juz do domu,nie zgadniecie,co zobaczylam....Moj ojciec wpadl na kolejny pomysl-nasz piekny brazowo-bialy balkonik przemalowal na zielono-zolty=))))) Wyobrazcie sobie,jakiego nerwa ma moja mama,zwlaszcza,ze w doniczkach sa rozowe pelargonie=)))))))
"....Bylismy na wczasach
w tych boszkowskich lasach
w promieniach slonecznych
opalalismy sie....."
Teraz nastapi chociaz czesc tego,co chcialam opisac w zeszly piatek,mianowicie zakonczenie roku szkolnego i imprezka klasowa;)))))) W szkole nie bylo tak zle,jak myslalam.Lezka z lezka sie spotkaly,ale kaluze nie powstaly=) Na oficjalnym zakonczeniu,jak to co roku bywa,przez 1,5h sluchalismy idiotycznych przemowien wlacznie z rozdaniem swiadectw,a potem siuuuup do klasy i mamy wakacje=) Po swiadectwo szlam dwa razy heh...:))))) Mam nadzieje,ze to wytna na kasecie;))) Bylo to bowiem tak,ze szlam sobie elegancko po nagrode i myslalam,ze tak jak to bylo w klasie przed nami,swiadectwa beda rozdane pozniej=) Ale oczywiscie nie=) Z mojej klasy ja szlam pierwsze,odebralam nagrode,uscisnelam dlon dyrektorki i wracam zadowolona do reszty,a oni mnie wolaja z powrotem,ze mam sie jeszcze z wychowawczynia ucalowac=)))))) Bueeehehehehe=)))))) To mozna wyciac,przynajmniej tu;)) Najlepiej bylo po poludniu;))))) U Agatki zrobilo sie imprezke klasowa,z ktorej niestety,ze wzgledu na wyjazd, musialam wczesniej wyjsc.Bylo zajebiscieeeeeeeee=))))))) Wypilam swoje pierwsze piwka w zyciu,ale nie mialam fazki hyhy;))) Jazdy niezle tam odchodzily,ja juz wlasciwie nie pamietam,co tam sie dzialo,a bylo tego naprawde duzo=)))))) Pamietam,ze tanczylam macarene do utworu Nirvany:)) Pamietam,ze do hip-hopu tanczylam poloneza z moim partnerem z balu:)) Tarzalismy sie po trawie,potem na cale gardlo spiewalismy "Nie placz,kiedy odjade" i inne polskie hity;)))))))) Nio duuuzio tego bylo=))))) Wszyscy sie do siebie przytulali,gadali bzdury,ale nie przez alkohol;))))) Za duzo tez Wam nie moge zdradzic;)))) Tam trzeba bylo po prostu byc=)))) Jesli czegos nie napisalam,to Agatka dopowie w komentarzu:D Wiem,ze pewnie polowa z Was nie dotrwala do konca tej notki,ale jesli tak,to gratuluje i dziekuje za uwage:) Teraz zabieram sie za komentowanie Waszych notek,pewnie troche ich jest;))))))
Próbuje odnalezc siebie
w smutku ciszy
Znajduje tylko mgielke Ciebie
wieczorowa pora mej duszy
Gdy opada, dla mnie nadchodzi jasnosc
Dla Ciebie otwiera sie droga do wiecznosci ciemnej
Teraz Ty opadasz na dno
Pomieszany ze lzami
Pokryty smutkiem
Wspomnieniami...