Zaczynajac od rzeczy najmniej waznych, to... moze najpierw o rajdzie:] Wycieczka miala byc do Kruszynca, no powiedzmy, ze tam byloby 8km. Postanowilismy, ze skrocimy ja mniej wiecej o polowe - do Wlodkowa. Jeszcze przed samym wyjsciem zdazylam zostac poinformowana przez brata, ze owa droga spacerowal sobie z klasa poprzedniego dnia i zostal zaatakowany przez jakiegos wariata z reklamowa, ktory wrzeszczal do dzieciakow, ze zaraz ich zabije i wyciagnie z niej pistolet, wyzywajac ich przy tym od najgorszych. To bylo zachecajace, sprobujcie powiedziec, ze nie ;) W rezultacie nie dotarlismy nawet do tego Wlodkowa, zatrzymujac sie nad jakims stawkiem, po ktorym plywal labedz, ktory wbrew pozorom jest waznym punktem tej notki jako jeden z najbardziej interesujacych momentow rajdu [a ze rajd do najciekawszych nie nalezal, to sie mozna domyslic:) chociaz bylo fajnie...] i jako punkt zaczepienia w wymyslaniu scenki na jutrzejsze prezentacje klas. Ze byl oswojony dowiedzielismy sie dopiero, jak juz zbieralismy sie w droge powrotna,gdy nadjechal jakis chlopak i zaczal go glaskac:] Ale nie, nie zblizalismy sie do niego, bo przeciez pani P. podniosla alarm, ze labedz jest nastroszony, wiec lepiej sie nie zblizac;] Do domu wrocilam wczesniej niz sie spodziewalam, zakupilam farbe do wlosow i w ten oto sposob mam na glowie piaskowy odcien blondu. Bylam niemal pewna, ze zostane ruda, kiedy tylko nalozylam farbe, ale na szczescie zostalo mi to oszczedzone. No ale wybiegam do przodu - to bylo dzisiaj. Wczoraj po poludniu relaksowalam sie na balkonie, siedzac na krzesle z nogami do gory - na barierkach i w tej boskiej pozycji, z tymi nogami w gorze, ... zasnelam. Spalam jakies 15 minut, czulam, ze sie zsuwam powoli z tego krzesla i w ostatniej chwili sie przebudzilam. Tylko z chodzeniem mialam przez kilka minut problemy. Jak juz doszlam do siebie, to i tak ledwo doszlam na Wazne przez duze "W" spotkanie, bo slabo mi bylo i nogi mi sie trzesly. Aaaa nie bede tu przytaczac, co i jak, chociaz to jest najwazniejsze, co sie wydarzylo w ciagu ostatnich dni, ale jedno wyjasnienie - juz jest dobrze. Niech tak zostanie, niech tak zostanie, bo ja lubie fale, ale nie sztormy!
Dyskusja z angola wbrew pesymistycznym nastawieniom calej grupy, a wlasciwie 7 obecnych osob, wypadla super, zwlaszcza ze zaangazowalismy takze gosci i od razu rozmowa sie rozkrecila :] Nawet lepiej, ze majac do wyboru francuski i angielski wybralam ten drugi, bo z tego co widzialam, po pokazie z franc. z klasy wylewaly sie tlumy;D Potem gralismy w gre poznana na kursie dla wych. kolonii [nie tylko dzieci to bawi], ogladalismy pokaz pierwszej pomocy udzielanej przez strazakow, wcinajac w miedzyczasie 3 paczki cipsow i niemal bijac sie o paprykowe albo cebulowe, bo za bekonowymi raczej nie przepadamy. Po pokazie jakis mecz w siate, po meczu "zakupy" - ze szkolnych pieniedzy dostalam "az" 20zl, za ktore moglam sobie kupic nagrode za czerwony pasek. Wybralam bransoletke na noge. Z motylkami :]
Uhmmm...A popoludnie bylo bardzo mile. Ale zostawie to dla siebie :]
/Prosiaczek&Kroliczek are ql;]/